piątek, 15 listopada 2013

Motywacjo! Where are you?

Tak jak już nie raz wspominałyśmy na blogu, cukrzyce mamy od prawie 12 lat. Można się więc domyślać, że nie zawsze z motywacją jest różowo. Na początku choroby, wszystkim zajmowali się rodzice, to oni pilnowali godzin posiłków, pomiarów, podawania insuliny, wstawali w nocy, w razie czego dostrzykiwali insulinę bez budzenia nas. Tak więc sprawa była ułatwiona, bo w zasadzie o niczym nie musiałyśmy myśleć same. Ale wraz z wiekiem rosła odpowiedzialność za siebie i samodzielność. I już nie było tak fajnie,choć nie najgorzej-obok byli rodzice, którzy w razie czego służyli pomocą. Liceum i studia to niewątpliwie najgorszy okres mojej cukrzycy dotychczas. Motywacja gdzieś uciekła, cukrzyca stała się zbędnym dodatkiem, o którym często próbowałam zapomnieć. Oczywiście podejmowałam próby "naprawienia się", ale po 3-4 dniach wszystko szło w zapomnienie. Nieregularne posiłki, mierzenie cukru dwa razy na dzień, podawanie insuliny długo po zjedzeniu jak cukier zdążył już urosnąć do niebotycznych wyników. Jednak to nie było tak, że nie chciałam, żeby było lepiej. Nie umiałam po prostu znaleźć w sobie tej siły do ujarzmienia siostry cukrzycy. Nie piszę tego by ktoś brał przykład-to wcale nie jest dobre. Pojawiły się problemy ze zdrowiem - duszności, które nabierały na sile przy każdym niedocukrzeniu, często przyspieszone bicie serca, mroczki przed oczami, częste zawroty głowy... Kiedy którejś nocy (w październiku) to wszystko się skumulowało, a rano na szybko musiałam mieć zrobione badania krwi i ekg, bo nie wiadomo było co mi jest. I wtedy coś we mnie pękło. A może coś się obudziło. Wiem tyle, że ta noc zmieniła moje myślenie o cukrzycy. Postanowiłam sobie-juz nigdy więcej nie pozwolę, żeby miała nade mną kontrolę. To był bodziec, punkt kulminacyjny, który jednocześnie był zastrzykiem motywacji. I wtedy los postawił na mojej drodze coś jeszcze - blog Ja cukrzyk https://www.facebook.com/JaCukrzyk?fref=ts Dziękuję Adzie, która go prowadzi, dzięki niej to już 3 tydzień a moja motywacja nie spada! Świetnie podziałały na mnie jej wyzwania pt.: cel na dziś max. do 180. I stawiam je sobie codziennie rano, codziennie inne dla urozmaicenia. Razem z Martą wysyłamy sobie sms-y o różnych porach dnia "Jak cukier, u mnie taki i taki, napisz jak było w ciągu dnia". Najwyższy poziom przez te trzy tygodnie to 320 i to tylko raz! (nie ma się czym chwalić wiem, ale dla mnie to mój osobisty sukces). Reszta cukrów trzyma się średnio na poziomie 180, są oczywiście też takie ponad 200, ale jest też wiele około 100 :) Zaczęłam liczyć to co jem, myśleć o tym co jem i w jakich porach. I dlatego właśnie powstał ten blog. Bo on też mnie motywuje do działania w tym temacie. I powstał z mojej chęci zmiany mojego dotychczasowego myślenia o cukrzycy. Teraz cukrzyca nie wlecze się za mną, tylko idzie obok mnie i dobrze mi z tym.

Gosia

P.S. Co do samej motywacji - trudno jest określić złotą zasadę. Każdego z nas będzie motywowało coś innego. Ważne jest, aby ten sposób na siłę do samokontroli znaleźć póki nie pojawią się negatywne skutki naszej choroby. Jeśli jesteś rodzicem dziecka chorego na cukrzyce, usamodzielniaj i uświadamiaj je od samego początku, bo czas pędzi nieubłaganie i za chwilę będzie musiało samo radzić sobie ze swoją cukrzycą i wtedy to zaprocentuje.

2 komentarze:

  1. Ja ze średniej miesięcznej 175 mg/dl zjechałam obecnie do 143 mg/dl :) mam nadzieję, że uda się zejść jeszcze niżej, chociaż ostatnie dni mam kiepskie- a dzisiejszy to w ogóle :/ powodzenia życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję i dziękuję:) U mnie też ostatnio gorzej...Trójmiasto zasypane, zimno jak nie wiem, a mnie wtedy bardziej ciągnie do słodkiego no i cukry skaczą :/
    Ale nie dajemy się! :)

    OdpowiedzUsuń