Mijają kolejne dni, miesiące, lata.... A ja ciągle obiecuję sobie, że będę się starać, dbać, mierzyć, liczyć... Są dni dobre, kiedy moja motywacja wzrasta z różnych powodów, a są dni beznadziejne, kiedy cukrzyca spychana jest przez codzienność na boczny tor. Nie powiem... ciężko mi jest w tym zabieganym tygodniu znaleźć czas dla siebie, dla wniosków, dla refleksji, czy przede wszystkim analizy cukrów, posiłków, dawek. Praca, studia, zakupy, ogarniane domu, spacery, zmęczenie... Gdzieś w tym wszystkim jest cukrzyca, która wysokim cukrem na koniec dnia, mówi do mnie - dziś o mnie zapomniałaś.. Wtedy we mnie pojawia się złość, bezsilność, poczucie zmarnowanego dnia... Tych negatywnych uczuć nikt nie widzi, bo nikomu ich nie pokazuję. Nie wiem czemu - czy dlatego, by nie usłyszeć, ze to moja wina, że to zależy ode mnie, że jak bym chciała to moje cukry byłyby dobre czy dlatego, by nikomu nie zawracać tym głowy.
Tak, wiem, jestem dorosła, odpowiadam za siebie, za swoje zdrowie, to ode mnie wszystko zależy i mam swój rozum... jednak to wszystko nie sprawia, że moja cukrzyca jest wyrównana. Może to zbyt odważne, by pisać o tym tu, ale myślę, że ja i moja cukrzyca to ciągła walka a nie przyjaźń. Ciągła próba sił - komu się uda, kto kogo nie zauważy. Ale wiem, że jeśli nic się nie zmieni, to ona wygra... i rozłoży mnie na łopatki. A może po prostu ktoś w końcu powinien mi powiedzieć - masz cukrzycę, nic tego nie zmieni, weź się w garść, ja Ci pomogę.. Myślę, że potrzebuję wzoru, autorytetu, który na własnym przykładzie, pokazałby mi, że cukrzyca i jej dobre prowadzenie nie jest przeszkodą w życiu, że przy odpowiedniej organizacji da się to wszystko ze sobą pogodzić. Słyszałam różne wypowiedzi, gdy ktoś dowiedział się o mojej chorobie lub gdy widział pompę - "Gdybym to miał, skoczył bym z mostu" "Niestety, współczuję" "Nigdy nie mógł by się tak kłuć" lub wypowiadane szeptem w mojej obecności po 12 latach choroby pytanie skierowane do moich bliskich - "czy ją to boli" "są tacy biedni, czemu akurat na nich trafiło". Takie słowa słyszę najczęściej, od bliskich i dalszych osób...
Wiem, że jestem z cukrzycą sama, że nikt nie weźmie za niej odpowiedzialności. Cały czas szukam różnych sposobów motywacji siebie samej do walki z cukrzycą. A jakie Wy macie sposoby, co daje Wam siłę do organizacji cukrzycy, jakie są Wasze motywacje, co pomaga Wam w codziennym trzymaniu dobrych poziomów?
Pozdrawiam,
Marta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz